W obliczu takiej fascynacji płytami MJ wydanymi w Japonii, trochę mi głupio źle o nich pisać podpierając się tymi swoimi wykresami, przebiegami i innymi nieoczywistymi sprawami. Ale to one właśnie obrazują inność tych płyt względem dziadostwa sprzedawanego pod nazwą „remastered”, „reedition”, „limited edition” itd.
A tu, by nie było tak lekko – okazuje się, że niektóre bardziej współczesne albumy w Japonii są tak samo beznadziejnie nagrywane jak i u nas. To samo dziadostwo, to samo podporządkowanie „modzie” jak największej głośności. Na poniższym obrazku tragedia godna uczczenia minutą pauzy w CD.
Płyta „Invincible EICP 20 [Japan]” - rzeźnia
to poniżej to zwykły przebieg prostokątny a nie muzyka, można by tym zasilać silnik trakcyjny w tramwaju.
No i jeszcze małe sprostowanie. Moim zdaniem nawet tak nagrana płyta może się podobać, dzięki podniesieniu poziomu na niskich i wysokich tonach wydaje się być bardzo dynamiczna i szczegółowa – ale do czasu – gdyby dokładnie się wsłuchać wyjdą te wszystkie „prostokąty” na wierzch. Najlepiej gdyby można było porównać z wersją nagraną prawidłowo – nie byłoby wątpliwości – jak w przypadku HIStory czy Thriller.
Jeszcze coś mnie naszło – można by nawet zrozumieć taki sposób zapisu – bas z jednoczesnym uderzeniem w perkusję (to właśnie ten przebieg na rysunkach) ma być tak silny że zagłusza resztę. Ale przecież nie w każdej piosence na całej płycie. A tak nagrane są nawet te najbardziej spokojne (miejscami).
Szkoda, że mit jakości prysł.
___________________________
Dodatek specjalny:
Przeanalizowałem każdą ścieżkę "Invincible", można powiedzieć, że nie wszystko jest tak okrutnie nagrane, niektóre piosenki - spokojne na początku, nagrane są prawidłowo (są po prostu ciche więc nie mogą być przesterowane), ale i tak w najgłośniejszych partiach wracają przesterowania.
Zniekształcenia dotyczą najniższych tonów - basu i to właśnie oceniam, pomiędzy dźwięk jest prawidłowy - zrobiłem w związku z tym taki podział:
Nagrane dobrze (małe przesterowania, tylko miejscami) - ścieżki: 5,8,12,13,14,15
nagrane słabo (ogólnie wszędzie przesterowania każdego mocnego sygnału) - ścieżki: 2,3,9,10,11,16
nagrane bardzo źle (przesterowania tak mocne i tak częste, że znikają szczegóły sygnału) - ścieżki: 1,4,6,7
Niestety ŻADEN z utworów nie jest całkowicie wolny od zniekształceń (dodatkowo widać "oszustwo" polegające na niewielkim ściszeniu całego nagrania, tak by programy do analizy sygnału nie wykazały "Possibly Clipped Samples" powstałych przez osiągnięcie przez sygnał maksymalnej amplitudy)...
szkoda.
^To wszystko powyżej pokazuje zniekształcenia sygnału, natomiast nic nie mówi o kompresji. Nie ma z czym porównać. (gdyby niewczorajszafatalna aukcja ebay, być może byłoby porównanie do winylowego nagrania :-(
________________________
Ciąg dalszy technicznego blablabla:
W odpowiedzi na pytanie Abe o różnice między wydaniem japońskim a europejskim albumu "Invincible" stwierdzam co następuje:
Różnic nie ma. Kropka.
Czym wprawiłem w zakłopotanie entuzjastów wydań japońskich (w tym siebie samego)...
O ile jeszcze w "History" była pewna - nieistotna różnica w prędkości, tak w tym przypadku są to identyczne nagrania - identyczne co do próbki.
Jeszcze raz, dla jasności, napiszę o metodzie porównania:
Ładuję do CoolEdit obydwa nagrania - japońskie i Eu. O ile to konieczne - przycinam na początku, tak by zaczynały się w ten sam sposób (by nie były przesunięte względem siebie).
Jedno z nagrań kopiuję do schowka i wklejam do drugiego nagrania używając funkcji "Mix-paste" i "Invert"(jest to sumowanie sygnałów z jednoczesnym odwróceniem jednego z nich - czyli odejmowanie).
Otrzymany wynik jest różnicą w zapisie między obydwoma nagraniami.
Absolutna cyfrowa cisza. Brak różnic.
Ja już dawno przestałem wierzyć w 'nowe wydania'. Wstyd się przyznać, ale mając ponad 400 krążków w domu, nie posiadam żadnego nowego wydania (wydanego pomiędzy 2007-2010)Zawsze, kiedy jestem na mieście przechodzę obok lokalnego HMV i widzę, jak tam 'łupią' kasę na tych ludziach. Ludzie nie są głusi, natomiast taki jest obecnie trend. W latach 80-tych, co już nie jednokrotnie podkreślałem 'dbano' o wydanie. Te czasy niestety minęły, ale pozostały po nich wspaniałe krążki, które aż się chce słuchać.
OdpowiedzUsuńojej... mój japoński domek z kart właśnie runął ;) Dzięki za rozprawienie się z japońską legendą!
OdpowiedzUsuńNo cóż, pozostaje cieszyć się, że można jeszcze zdobyć te naprawdę dobrze wydane płyty na rynku wtórnym. Szkoda, że moda(trend) podąża w taką a nie inna stronę, i tak celebrowane wydawnictwa tracą swoją egzotyczną aurę...
OdpowiedzUsuńNie istnieje wobec tego porzadnie nagrana Invincible? A co z HIStory, czy utwory z CD 1 potraktowane remasteringiem zostały w ten sam sposób 'uszkodzone'? Jeśli tak, czy w przypadku drugiej płyty występuje ten sam problem?
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak, że nie ma "porządnie" nagrane płyty Invicible, tylko po prostu taki teraz mamy standard....
OdpowiedzUsuńRozumiem, standard jest po prostu zaniżony... Wydawałoby się, że świat zmierza do przodu, a wraz z nim jakość nagrań, jest niestety odwrotnie. Czyli japońskie wydanie Invincible niczym (prawie) się nie różni od wydania EU? Szkoda, bo to ciekawa płyta, bardzo bogata w różne szczegóły i drobiazgi
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem brzmi jednak trochę wyraźniej i "soczyściej" od wersji EU. Nie wiem, który konkretnie utwór testował "ubojnik unijny", bo wydaje mi się, że któryś z tych mocno "elektrycznych" toteż taki wykres uzyskał a nie inny. Ciekaw jestem jakby taki wykres wyglądał dla "Cry" czy "Whatever Happens" ...tak czy siak, sądzę że warto mieć tą edycję ;)
OdpowiedzUsuńNa rysunkach jest początek czwartego utworu. Przyjrzałem się też innym, niekiedy jest trochę lepiej, ale reszta trzyma ten sam "poziom".
OdpowiedzUsuńCzyli zonk....Współczesne Japońskie tłoczenia nie są tak atrakcyjne jak wydania z lat 80-90 z "kraju kwitnącej wiśni"....
OdpowiedzUsuńTa wisnia wiecznie nie bedzie kwitła :-D
OdpowiedzUsuń